1

Lustra a osoba chora na Alzheimera

Dodane 4507 dni temu przez: robert
Moja mama od jakiegoś czasu zakrywa wszystkie lustra w domu. Co jest tego przyczyną?
  • 0
    Dodane 4045 dni temu przez: Kwiatkowski_74
    Mój tata nie lubi swojego odbicia w lustrze. Byliśmy zmuszenie zdemontować wszystkie lustra w domu, tak aby nigdzie nie spotkał pana, którego nie lubi.
    Dodany 4041 dni temu przez: maagdalenaa_1978 Teraz tylko trzeba uważać na lustra poza domem.
    Dodany 4041 dni temu przez: maagdalenaa_1978 Teraz tylko trzeba uważać na lustra poza domem.
    Dodaj komentarz
  • 0
    Dodane 4369 dni temu przez: krystyna0560
    Witam.Dziekuje za podpowiedz w sprawie karieli.Jest juz duzo lepiej gdy zaczelam puszczac muzyke.Toaleta mamy zajmuje sie tylko ja.Nie mam nikogo do pomocy.Jesli chodzi o leczenie mamy, to tez sie zastanawiam dlaczego nie jest leczona lekami na alzheimera.Mama byla dwa razy w szpitalu psychiatrycznym i za kazdym razem byla leczona kventiaxem,tylko miala zwiekszone dawki.W tej chwili lek ten jest malo skuteczny,a mama jak rozrabiala tak rozrabia nadal tzn.jest nadrobudliwa i agresywna.Mysle,ze wlsciwe na jej chorobe leki byly by skuteczniejsze.Rozmawiam zwieloma opiekunami i nikt nie ma takich klopotow co ja z moja mamuska.
    Dodany 4368 dni temu przez: kulka180 Jeżeli ma Pani taką możliwość, proszę jak najszybciej zgłosić się do lekarza po opiekę neurologiczną dla mamy. Po zrobieniu badań lekarz wypisze odpowiednie leki, które faktycznie mogą okazać się skuteczniejsze.
    Dodaj komentarz
  • 0
    Dodane 4389 dni temu przez: (Użytkownik usunięty)
    A czy można wiedzieć, dlaczego mama nie jest leczona ? Na problemy z myciem podobno najlepszą metodą jest zaproponowanie kąpieli w czasie, kiedy z osobą chorą jest najlepszy kontakt, np. rano, kiedy jest rześka i pobudzona, poza tym stosowanie czegoś, co mogłoby kąpiel uprzyjemnić, np. puszczenie muzyki, którą mama najbardziej lubi, etc. Jednak co jest najważniejsze to to, żeby za żadne skarby nie okazywać zdenerwowania (twoje zdenerwowanie powoduje jeszcze większą agresję z jej strony), oraz nie wyręczać osoby chorej w tym, co ona sama potrafi zrobić, nawet jeśli w jej wykonaniu miałoby to trwać dużo dłużej.
    Podstawowe pytanie jakie trzeba zadać, czy wiesz dlaczego mama tak reaguje na te czynności ? Co może być tego przyczyną ? Strach ? A może frustracja i zażenowanie tym, że trzeba jej pomagać w tak prostych czynnościach ? Kto kąpie mamę, czy to ta sama osoba, która zajmuje się nią na co dzień ?

    Myślę, że podjęcie leczenia bardzo by pomogło. Nie cofnie oczywiście choroby, ale odkąd moja babcia regularnie bierze leki ma o wiele jaśniejszy umysł.
    Dodaj komentarz
  • 0
    Dodane 4411 dni temu przez: krystyna0560
    Wtam.Mama byla dwa miesiace w szpitalu psychiatrycznym z powodu duzej agresji.Nie jest leczona na alzheimera .Dostaje lek KVENTIAX w duzych dawkach,dodatkowo na sen oxazepam,Z tego co wiem to lek na schizofremie i dlatego tez nie nalezy JEJ sie refundacja.Jest minimalna poprawa w zachowaniu,lecz w takich sytuacjach jak mycie lub rozbieranie i ubieranie to dalej jest krzyk ,gryzienie kopanie i bicie,istny horror.Brak mi juz sil.
    Dodaj komentarz
  • 0
    Dodane 4501 dni temu przez: Joannap
    fragment - "...Omamy, halucynacje: U Mamy były od maja 2009r do końca jej życia .Wcześniej w czasie choroby były tylko dwie takie sytuacje. W ostatnim okresie Mamcia coraz częściej rozmawiała z niewidzialnymi osobami, z lustrem, często bała się własnego odbicia w szklanych powierzchniach.

    Więc w domu wszystkie lustra, szklane powierzchnie były zasłonięte. Gdy Mama rozmawiała z niewidzialnymi osobami interweniowałam tylko, gdy była zdenerwowana…
    Lecz najtrudniej zapanować nad tymi objawami, gdy chory kończy swoją drogę życia. Wtedy są najsilniejsze i najtrudniej poradzić sobie z nimi. Gdy Mama weszła w świat duchów i już nie potrafiła nic powiedzieć – krzyczała, to był nieartykułowany dźwięk, broniła się przed czymś czego ja nie potrafiłam zobaczyć. W takich warunkach opieka jest bardzo trudna, bo chory nie poznaje najbliższych i nie rozpoznaje głosu opiekuna. Więc nie ma na to dobrego domowego sposobu. Gdy Mamę dopadały „duchy” przytulałam ją głaskałam i uspokajałam. Ten okres tak naprawdę był najtrudniejszy dla mnie czasem. Cała choroba nie dała mi tak w kość jak właśnie ostatni etap.
    Dodany 4438 dni temu przez: krystyna0560 Czytam i placze.Ja to wszystko przechodze z moja mama.Jest bardzo ciezko.Mama jest bardzo agresywna a sily ma wiecej odemnie.Ma juz 85 lat.Opiekuje sie NIA od pieciu lat.Przeszlam pieklo bo nic nie wiedzialam o tej chorobie.Zaczelam czytac w internecie i tu sie dowiiedzialam jak postepowac z mama.takie wypowiedzi sa bardzo potrzebne dla innych opiekunow.Wszystko to co jest opisywane to ja przechodze teraz.Nie wiem jak dlugo to wytrzyma ale musze bo to moja MAMA.
    Dodany 4417 dni temu przez: maria Pani Krystyno . Mama jest tą najukochańszą ale nie ma prawa rozrabiać tak bardzo aby tworzyć piekło w domu . Od tego są leki .należy mame wyciszyć farmakologicznie.Wizyta u psychiatry pomoże dobrać leki odpowiednie dla mamy. powodzenia.
    Dodaj komentarz
  • 0
    Dodane 4501 dni temu przez: Joannap
    fragment::"...Była też, makabryczna sytuacja.
    Któregoś ranka zwyczajnie zapomniałam o tym, że Grzegorz jest traktowany na zasadzie częstego gościa w naszym domu, a nie syna rodzonego. Był w domu, więc On poszedł Matulę obudzić. Ja w tym czasie robiłam śniadanie i przygotowywałam wszystko do toalety rannej. To był pierwszy, koszmarny mój błąd!!
    Mamcia, niestety miała właśnie jeden z takich „złych” dni!!. Nie poznała syna! Jej strach był tak ogromny, że po prostu zaczęła bronić się przed Nim! On, nie zorientował się, co stało się no i nieszczęście gotowe.
    Mamcia tak bardzo wystraszyła się, że zwyczajnie spadła z łóżka (na szczęście na kołdrę) Grzegorz dopiero po chwilce zrozumiał, że to strach!!!Mamcia zaczęła czynnie bronić się – wyglądało to tak jakby kogoś, kto boi się np.: robaków; wrzucono do dołu z robactwem a on nie mógł wyjść!
    Machała rękoma i nogami, krzycząc przy tym przeraźliwie!!
    Jakoś uspokoiliśmy Ją, Mamcia zasnęła…, Gdy po 2 godzinach obudziła się wszystko było jakby nigdy nic!
    My długo nie mogliśmy uspokoić się. Zadzwoniliśmy do Tworek do lekarza dyżurnego po poradę, co w takiej sytuacji zrobić, jak w warunkach domowych zaradzić. Odpowiedz była taka: ta osoba, która, na co dzień zajmuje się Mamcią – tylko ona może Ją uspokoić, gdy jest w takim stanie. To trochę przypomina strach u małego Skrzata, gdy w środku nocy obudzi się w pustym pokoju, bez mamy obok. Takie maluchy płaczą, bo zwyczajnie boją się ciemnego pokoju, cieni na ścianie itd. Wtedy najlepszym lekarstwem jest maminy głos, przytulenie, znajomy dotyk maminej piersi, głaskanie po główce, znana kołysanka, czy zwyczajnie wzięcie na ręce Skrzata.
    Przełożyłam sobie, to na swój język. Gdy, były takie sytuacje zwyczajnie Mamcię uspokajałam, głaszcząc Ją po głowie ręku, mówiąc do Niej spokojnym głosem, itd.
    Tamten widok mało nie wyrwał mi serca z piersi!
    Wtedy, dotarło do mnie, że Mamcia już odeszła duszą od nas, że bez względu na to, co zrobię, jak bardzo będę starać się, to już do nas nie wróci. Dopiero wtedy zrozumiałam, co to Alzheimer.!!!
    Jej dusza, jest w jakimś koszmarnym miejscu zwanym Alzheimer.
    To był pierwszy moment w całej tej chorobie, gdy to ja załamałam się!
    Ech, jak jakiś chory człowiek zaczęłam rozpamiętywać chwile od 2005 roku cały przebieg choroby odkąd ja tu jestem. Miałam jakieś nie wytłumaczalne wyrzuty sumienia: czy na pewno wszystko dobrze do tej pory robiłam, czy niczego nie pominęłam, czy to przypadkiem, nie przeze mnie ten stan obecny jest, itd.
    Co gorsze nie ma, kogo zapytać się, z kim pogadać o tym wszystkim?
    Grzegorz dosłownie uciekał z domu, zawsze tylko ta praca i praca, zawsze nie mam czasu, mówił mi:
    -, o co ci chodzi, przecież dobrze wszystko robisz…? Mamcia, jest bezpieczna w twoich rękach…, Nawet lekarze są zaskoczeni tym, że tak dobrze radzimy sobie z tą chorobą…?! Itd.
    Ech, człowiek to fikuśne stworzenie, na wszystko po swojemu szuka odpowiedzi, nie godzi się na najgorsze. Niby wiem, że to śmiertelna choroba, że nie ma leku, że śmierć to wybawienie, bo chory męczy się.
    Naprawdę to męczarnia –ostatni etap choroby i dla samego chorego i dla opiekuna. Ale, gdzieś podświadomie jest wewnętrzny krzyk:, DLACZEGO?!
    Dlaczego, właśnie w taki sposób, dlaczego ta choroba dopadła właśnie Ją? Gdzie jest do licha ten Bóg, On jest miłosierny, dlaczego więc pozwala na takie cierpienie?
    Przecież, ludzie chorujący na tę chorobę to zwykle osoby, które naprawdę ciężko pracowały, oddawały wszystko innym, pamiętały o ludzkich uczuciach, dlaczego Im przytrafia się „frajda” Alzheimera?!
    Kiedyś, dawno temu wierzyłam święcie w to, że każdy człowiek ma „swoją pracę domową” do zrobienia na tej Ziemi. Dopiero wtedy może fizycznie odejść, gdy odrobi wszystko, gdy doświadczy w równym stopniu dobrego i złego.
    Ale te doświadczenia (Alzheimer) spowodowały weryfikację! Mamcia, przecież odrobiła swoją pracę domową. Miała i dobre i złe chwile, więc czemu i skąd ta choroba. WŁAŚNIE ALZHEIMER A NIE NP.: ZAWAŁ.
    Weszłam, Matce Naturze i Bogu w paradę z tymi swoimi „ bzdetami”. Na siłę chciałam zmienić, z góry ustalony wynik. Przegrałam, bo zapomniałam, że z Bogiem i Matką Naturą nie wolno polonizować!!
    Życie byłoby zbyt piękne gdyby tak można było wybrać sobie, kiedy, gdzie i w jaki sposób człowiek umrze!!!


    Dodaj komentarz
  • 0
    Dodane 4502 dni temu przez: Joannap
    Witam bardzo serdecznie
    W moim przypadku (Mamcia chorowała na Alz) kłopoty z lustrami i odbiciem w szybach pojawił się pod koniec choroby.

    Zachowała bardzo długo sprawność fizyczną i kłopot "luster" (pierwsze objawy - luster) pokazały się na jakiś rok przed sytuacją utraty zdolności poruszania się (jeśli dobrze pamiętam bo jestem "byłym"opiekunem .

    Na początku było to dość łagodne zjawisko - Mamcia po prostu rozmawiała z odbiciem (tak to wyglądało z boku ) i na samym początku gdy te rozmowy były spokojne ( na wesoło Mamcia reagowała) to zwyczajnie nie reagowałam (bo nie było takiej potrzeby.

    Niestety z czasem im dalej tym gorzej (u każdego chorego to całkowicie inaczej wygląda i w innym etapie choroby pokazuje się tak naprawdę - bo przecież każdy człowiek czy to chory czy zdrowy - to oddzielna historia pisana przez życie ) .
    W niedługim czasie Mamcia coraz bardziej denerwowała się widząc "rozmówcę " w lustrze, czy szybie ... więc jedyne co mi przyszło do głowy to dokładnie zasłonić wszelkie lustra, szyby , szklane drzwi .

    Kłopotliwe stało się wychodzenie na spacery - bo musiałyśmy całkowicie zmienić "stałą " trasę spacerów - aby uniknąć "ataków" na ulicy . Bo odbicie w witrynie sklepowej niestety to był powód do awantury - ".... bo "osoba " widziana w szybie atakowała słownie Mamcię , a kobiecina nie chciała być dłużna ..."
    Tu też warto wspomnieć przy okazji o halucynacjach i omamach - bo "rozmowy " z lustrem są niczym przy np.: rozmowach chorego ze zmarłymi członkami rodziny -

    W takich sytuacjach - chory- widzi kogoś z rodziny (zmarłego) rozmawia z tą osobą tak jakby ten człowiek fizycznie był np. w pokoju i często niż częściej Mamcia wykłócała się, potrafiła również "uderzyć" "goście" z zaświatów .
    W takich sytuacjach nie wolno krzyczeć na takiego człowieka - efekt jest odwrotny . Tak jak "uświadamianie" że X-ski już dawno zmarł ... To są niesamowicie stresujące sytuacje dla Opiekunów ...

    Ja gdy Mamcia prowadziła rozmowę na zasadzie spokojnej nie wnikałam .. kłopoty są wtedy gdy chory zaczyna naprawdę bać się "osób zmarłych lecz odwiedzających świat chorego" .

    Ja zwyczajnie wkraczałam i zajmowałam Mamcię czymś - tzn > kochała oglądać zdjęcia więc od razu album na stół i "Mamciu a pamiętasz kto jest na zdjęciu bo ja nie kojarzę tej osoby ..." albo gdy jeszcze Mogła wychodzić na spacery to " Mamciu pożegnajmy się z "gościem" i chodźmy bo mamy ważną sprawę ..)
    tu muszę powiedzieć ze spacery to genialny "wymysł" - w przypadku Mamci idealnie Ją rozładowywał i wszelkie negatywne emocje znikały.

    Oczywiście to fajnie opowiada się lecz w rzeczywistości to było kłopotliwe bo jak Wszyscy Opiekunowie wiedzą - chory jest "uparty " i bardzo trudno go do czegokolwiek namówić ... więc często bywało tak że nim odciągnęłam Jej uwagę od "rozmówcy nieistniejącego" to spędzałam 30 min i więcej na zwróceniu jej uwagi ...

    Trzeba zawsze pamiętać że chorzy na Alzheimera -mają uczucia, i że są takimi samymi ludźmi jak każdy z nas Ta choroba zamyka chorego w świecie strachu, niepamięci, demonów - dlatego tak trudno porozumieć się z nimi . Dlatego bez względu na stan chorego trzeba pamiętać że jeśli nawet krzyczą etc. .., - robią to bo tak zwyczajnie boją się , bo nie poznają otoczenia najpierw tego dalszego , później ich świat maleje i syn córka , wnuczki czy nawet ich własny pokój jest dla nich miejscem całkowicie obcym . Z tego właśnie częsta uwaga mówiona przez chorego " Ja muszę się spakować i wrócić do domu" - ja na to Mamci "Mamo , jesteś w domu , u siebie " dla mnie to była bardzo przykra sytuacja bo przecież jak wytłumaczyć człowiekowi to jego mieszkanie jego pokój , jego łóżko itd . gdzie on chce iść i do kogo ?
    Dodany 4502 dni temu przez: wiesiek genialny, szczegółowy opis sytuacji, dziękuję
    Dodany 4501 dni temu przez: maria świetnie ,że Pan sie dzieli swoimi przeżyciami z innymi. Dziekuje bardzo Maria
    Dodany 4500 dni temu przez: Joannap Witam serdecznie
    Bardzo dziękuję za miłe słowa.., dzielenie się tymi doświadczeniami w brew pozorom sprawia mi ogromną frajdę - bo:
    1. oczywiście to wymaga sięgnięcia do pamiętnika aby dobrze przedstawić sytuację( bo tak na żywo nie pamiętam ,tak dokładnie tych sytuacji ) lecz dzięki temu dla innych Opiekunów to jest sygnał - w tym ciemnym tunelu jest jakieś światełko nadziei .Na rynku nie ma tego typu pozycji .., poza tym byłabym prawdziwym "prosiaczkiem"-gdybym nie pozwoliła skorzystać z moich doświadczeń Innym . Wiem oczywiście że przypadek Mamci to tylko 1 na tysiące - ale może mówienie i opowiadanie tamtych doświadczeń zmobilizuje innych do dzielenia się doświadczeniami ..
    2. dzięki pisaniu mogę obalać tabu - bo za życia Mamci ta choroba to było autentyczne tabu "Wszyscy wiedzą niby -o co chodzi- lecz i chorzy i ich opiekunowie byli omijani wielkim łukiem (co gorsze nie tylko przez sąsiadów lecz też przez całe rodziny .. w ramach to mnie nie dotyczy.." a przecież na otępienie każdy z czasem może zachorować ...
    3. przytaczanie "żywcem" fragmentów z pamiętnika pozwala nie tylko oswoić się Opiekunom z przyszłością , to dobre źródło informacji dla laików - tak żeby np. sąsiad wiedział że Pan X czy Pani Y gdy zachowuje się abstrakcyjnie - to nie oznacza wcale że zdziczała -ł na stare lata - tylko zaczyna tak po prostu chorować na "niepamięć" ...
    Dla samych lekarzy (bo robię sobie nadzieje że wśród odwiedzających trafi się ktoś taki ) to bardzo dobry przykład - co dzieje się w domu z chorym i jak przebiega choroba od zaplecza . Przecież skąd lekarze specjaliści mają wiedzieć jak to wygląda od zaplecza - pacjenta widzą raz na pół roku .. przez dosłownie 15 min. - więc co można ustalić w 15 min - nawet gdy Opiekun robi coś w rodzaju raportu dla lekarza - to jest kropla w morzu - Lekarze specjaliści widzą zaledwie czubek góry lodowej ...
    Opiekunowie sami muszą sobie radzić, a objawy behawioralne (zachowanie podopiecznego ) są naprawdę bardzo trudne do dosłownie ogarnięcia przez zwykłego śmiertelnika...
    Pozdrawiam Asia
    Dodany 4157 dni temu przez: teresa zgadzam się z Asią wszystko to jest prawdą pozdrawiam Teresa
    Dodaj komentarz
  • 1
    Dodane 4503 dni temu przez: jolaw
    Mój Tato widzi w lustrze jakiegoś dziadka - starszego pana :) Wita się z nim, zagaduje. Zwykle zauważam, że to bardzo miły, uśmiechnięty pan. Tato komentuje - na szczęście! Do kąpieli z zasady zdejmuję lustro i wtedy Tato jest spokojniejszy, mniej skrepowany.
    Dodany 4503 dni temu przez: wiesiek świetny pomysł, ciekawe czy to co Pani mówi "że to bardzo miły, uśmiechnięty pan" nastawia dodatkowo Pani tatę pozytywnie...
    Dodany 4445 dni temu przez: jolaw Tak, sądzę, że moja uwaga utwierdza Tatę w Jego opinii, odczuciu i - czuje się bezpiecznie. Coraz wyraźniej widzę, że poczucie bezpieczeństwa jest podstawą lepszego samopoczucia chorego.
    Wobec tego, nawet najbardziej sympatyczne towarzystwo obcej osoby widzianej w lustrze, nie jest wskazane, kiedy rozbieramy się do kąpieli - to oczywiste.
    Mój Tato jest bardzo pogodnym człowiekiem, ale ostatnio jest przedstawiany jako agresywny chory. Ja wiem, że On się broni. Nie wytrzymałam, kiedy Mu przyklejono łatkę "damskiego boksera"...!
    Dodaj komentarz
  • 0
    Dodane 4507 dni temu przez: maria
    Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy sobie zdać sprawę z tego do jakich zasobów pamięciowych (wspomnień) ma dostep nasz podopieczny, a które informację są już dla podopiecznego niedostępne.

    Osoba chora na Alzheimera widząc w lustrze swoje odbicie, nie rozpoznaje siebie. "Kim jest ta osoba po drugiej stronie lustra, która tak uporczywie mnie przedrzeźnia?" Chory widzi osobę dla siebie obcą, która uparcie naśladuje jej mimikę, gesty i słowa. Nawet zdrowy człowiek nie czułby się komfortowo w takiej sytuacji, więc nie ma nic dziwnego w próbie rozwiązania tego problemu za pomocą pozbycia się niechcianego widoku.
    Dodaj komentarz

Dodaj swoją odpowiedź

Dodane 4507 dni temu przez robert

robert
Zarejestrowany 4509 dni temu

Aktywność:

  • Zarejestrowany: 4509 dni temu
  • Ostatnie logowanie: 4475 dni temu

Statystyki:

  • Dodane pytania: 3
  • Dodane odpowiedzi: 0
  • Dodane oceny: 0
  • Punkty: 1